z cukrem pudrem i konfiturami :)
Póki co, najlepszy przepis znalazłam na mojewypieki.blox.pl (szczerze mogę polecić). W zasadzie to wręcz niesamowite, jak wiele radości może dać zaczytywanie się w książce kucharskiej (1001 przepisów Ewy Aszkiewicz), a także w blogach oraz stronach o stosownej tematyce. Gorzej, kiedy ogarniam, ilu składników brakuje mi do danej potrawy, albo kiedy coś nie wyjdzie idealnie... Irytująca jest też rodzina, krótko mówiąc: najpierw narzekanie, że brudzę i smrodzę (naleśnikami, omletami, pop-cornem, faworkami... zacznę mówić Mamie to samo, jak będzie robiła kapustę...), potem, że za mało (szczególnie przy omletach), a potem jeszcze muszę sama sprzątnąć... Czy jednak te drobne przeciwności powstrzymają mnie przed spełnianiem się jako kucharka ze spalonego teatru? Jasne, że nie.
Ale miło jest też bawić się w baristkę. Najlepszą zabawę miałam, jak jeszcze działał ekspress do kawy i mogłam robić najcudowniejsze na świecie latte. Kiedy się popsuł, kupiłam kawę rozpuszczalną, żeby pić cokolwiek i przez jakiś czas zajęta byłam wariacjami na jej temat, coby się to świństwo dało pić. I cóż, nie chwaląc się, udało mi się całkiem nieźle;) Odnalazłam idealną ilość kawy w stosunku do filiżanki, idealną ilość cukru (duużo) i mleka, opcjonalnie śmietanki. Uuuf, no to teraz biorę się za kombinowanie, jak by tu normalnej, dobrej, nierozpuszczalnej kawy się napić, nie idąc do kawiarni... Jedną rzecz już mam - kawę :). Dobrogatunkową i drogą - teraz muszę się postarać, coby nie zginąć z rąk Taty, jak zepsuję. Moja wiedza o kawie, wbrew pozorom (potrafię zapaplać człowieka, aż nie wie, o czym mówię, ale wydaje mu się, że na temat), nie jest zbyt wielka. Aktualnie zastanawiam się, ile tej kawy zaparzyć w dzbanku, żeby wyszło na dwie porcje i czy fusy na pewno zostaną w dzbanku, bo taka jest idea (choćby jeden fusek w kawie zespuje wszystko).
Marzenia są piękne, no nie?
8 komentarzy:
Omlet wyszędł piękny, a cukier puder rozsypał się bardzo artystycznie :) Podziwiam zapał: ja jestem niepiekąca, za to gotująca, bo podobno na takich dzielą się "mistrzowie" kuchni.
masz poniekad racje co do Christiny:) mysle, ze ona sama by na to nie wpadla, tylko stylisci ja wykreowali w tym kierunku:) dziekuje za Twoje zdanie:) a omlet racja smakowicie wyszedl:)
O nie, ja na pewno nie będę narzekać. ;)
Aktualnie to boleję nad tym, że moje piękne kwiatowe spódnice leżą w szafie, a ja męczę się w dżinsach i trampkach. ;)
Przez twój post zrobiłam się głodna^^
Za co? ;ooo
tak marzenia są piękne..
Ja mam to samo, jeśli chodzi o to gotowanie! O dziwo, czasami faceci też lubią sobie pogotować i jak coś robię w kuchni to już rodzice się buntują! Ach...:D
Ładny omlet:D
Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych:)
dodałam do obserwowanych
aż mnie naszła ochota na takiego omleta :D
ha ! pjona, też zepsuł mi się ekspres do kawy ; )
dodam do obserwowanych :)
Prześlij komentarz