04 maja 2010

Długi weekend (niech żyją matury, póki ich nie piszę) powinien zainspirować do wzięcia się za różne przydatne czynności, jak: nadrobienie zaległości, posprzątanie pokoju, nauczenie się do sprawdzianu ze słówek, no i do pójścia raz w roku na spacer z psem (normalnie robi to moja siostra, a ja przecież czasu nie mam... Jakby to powiedzieć: udaje mu się średnio (weekendowi). Ale mnie za to zainspirował do: upieczenia piernika (jak na razie nie mam składników, bo Tacie nie chce się iść do sklepu), zrobienia tortilli (patrz wyżej) i omletów (sama poszłam po jajka i dżem, uf). Oczywiście do omletów nie trzeba specjalnej okazji... ale trzeba mieć czas, a przynajmniej ja muszę :) Dla mnie nie jest to zwykła, najzwyklejsza potrawa - omlety się je dla przyjemności, a nie, żeby się najeść. I dlatego muszą mieć swoją oprawę. Czyli dużo czasu i świętego spokoju. I już.


z cukrem pudrem i konfiturami :)


Póki co, najlepszy przepis znalazłam na mojewypieki.blox.pl (szczerze mogę polecić). W zasadzie to wręcz niesamowite, jak wiele radości może dać zaczytywanie się w książce kucharskiej (1001 przepisów Ewy Aszkiewicz), a także w blogach oraz stronach o stosownej tematyce. Gorzej, kiedy ogarniam, ilu składników brakuje mi do danej potrawy, albo kiedy coś nie wyjdzie idealnie... Irytująca jest też rodzina, krótko mówiąc: najpierw narzekanie, że brudzę i smrodzę (naleśnikami, omletami, pop-cornem, faworkami... zacznę mówić Mamie to samo, jak będzie robiła kapustę...), potem, że za mało (szczególnie przy omletach), a potem jeszcze muszę sama sprzątnąć... Czy jednak te drobne przeciwności powstrzymają mnie przed spełnianiem się jako kucharka ze spalonego teatru? Jasne, że nie.





Ale miło jest też bawić się w baristkę. Najlepszą zabawę miałam, jak jeszcze działał ekspress do kawy i mogłam robić najcudowniejsze na świecie latte. Kiedy się popsuł, kupiłam kawę rozpuszczalną, żeby pić cokolwiek i przez jakiś czas zajęta byłam wariacjami na jej temat, coby się to świństwo dało pić. I cóż, nie chwaląc się, udało mi się całkiem nieźle;) Odnalazłam idealną ilość kawy w stosunku do filiżanki, idealną ilość cukru (duużo) i mleka, opcjonalnie śmietanki. Uuuf, no to teraz biorę się za kombinowanie, jak by tu normalnej, dobrej, nierozpuszczalnej kawy się napić, nie idąc do kawiarni... Jedną rzecz już mam - kawę :). Dobrogatunkową i drogą - teraz muszę się postarać, coby nie zginąć z rąk Taty, jak zepsuję. Moja wiedza o kawie, wbrew pozorom (potrafię zapaplać człowieka, aż nie wie, o czym mówię, ale wydaje mu się, że na temat), nie jest zbyt wielka. Aktualnie zastanawiam się, ile tej kawy zaparzyć w dzbanku, żeby wyszło na dwie porcje i czy fusy na pewno zostaną w dzbanku, bo taka jest idea (choćby jeden fusek w kawie zespuje wszystko).

Zachwycam się także aktualnie zawodem - barista. Mam tylko nadzieję, że kiedy już będę duża, będzie on nadal tak samo ekskluzywny, jak w tej chwili, czyli zachowa poziom i, że... nie będzie bardzo, bardzo, bardzo trudno nim zostać ;) (i że nie trafię to pracy do Starbucksa , tylko do eleganckiej restauracji z kulturalną klientelą).


Marzenia są piękne, no nie?

8 komentarzy:

8smake pisze...

Omlet wyszędł piękny, a cukier puder rozsypał się bardzo artystycznie :) Podziwiam zapał: ja jestem niepiekąca, za to gotująca, bo podobno na takich dzielą się "mistrzowie" kuchni.

silya-booknewlook pisze...

masz poniekad racje co do Christiny:) mysle, ze ona sama by na to nie wpadla, tylko stylisci ja wykreowali w tym kierunku:) dziekuje za Twoje zdanie:) a omlet racja smakowicie wyszedl:)

EWELINA pisze...

O nie, ja na pewno nie będę narzekać. ;)
Aktualnie to boleję nad tym, że moje piękne kwiatowe spódnice leżą w szafie, a ja męczę się w dżinsach i trampkach. ;)

Przez twój post zrobiłam się głodna^^

EWELINA pisze...

Za co? ;ooo

Ania. pisze...

tak marzenia są piękne..

f r a n k pisze...

Ja mam to samo, jeśli chodzi o to gotowanie! O dziwo, czasami faceci też lubią sobie pogotować i jak coś robię w kuchni to już rodzice się buntują! Ach...:D

Ładny omlet:D
Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych:)

Ania. pisze...

dodałam do obserwowanych

intrygantka. pisze...

aż mnie naszła ochota na takiego omleta :D
ha ! pjona, też zepsuł mi się ekspres do kawy ; )

dodam do obserwowanych :)