09 lipca 2011

Jak długo może być dobrze? Nie wiem. U mnie było na przyklad przez kilka dni lutego. To było pięknych kilka dni i przez cały czas miałam świadomość tego, że to szybko minie i znowu wszystko wróci do normy, więc maksymalnie cieszyłam się tym, jak było.
Potem stało się to, co przewidywałam, bardzo długo było ciężko, mnóstwo problemów, ciągle zmiany - a teraz się trochę uspokoi i ustabilizuje, ponieważ wszystko się spieprzyło. To już koniec, wiem. W zasadzie koniec mojego życia. Teraz będę sobie wegetować i kontynuować cierpienie, ale dla odmiany już bez żadnej nadziei.
Pocieszam się tym, że przynajmniej już nikt aż tak mnie nie zrani, więc najgorszą rzecz w swoim życiu mam zaliczoną i w związku z tym... teraz będzie już tylko lepiej. W zasadzie będzie chujowo. Jest. Cały czas. W szczególności szkoda, że to się skończyło w taki, a nie inny sposób. Bardzo głupio. Bez sensu. Najmniejszego. Bez powodu. Można było porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Można było się komunikować. Nie siedzieć i nie myśleć, co ta druga osoba, tylko po prostu ją spytać. Nie obrażać się o byle gówno. Komunikować się. Kontaktować. Nie odstawiać takiego syfu. To wcale nie powinno się skończyć. Nawet, jeśli ta relacja nigdy nie miała przyszłości, nawet, jeśli wiele w niej bylo nie tak, to wydaje mi się, że byla warta jednak, aby zadać sobie trochę trudu i ją utrzymać. Wysilić się chociaż trochę. Chociaż trochę, kurwa. Czasem coś się kończy i nic nie możemy na to poradzić. Ale żeby w aż tak idiotyczny sposób? Nie widzieć się i nie kontaktować przez pięć tygodni, a potem bez wyjaśniania niczego, bez jednej rozmowy, w takiej atmosferze, przez facebooka w niemiłej rozmowie upewnić się, że tak, to już koniec? Ale ja chciałam się spotkać. Chcialam wszystkiego. W zasadzie, nie mam sobie wiele do zarzucenia. Próbowalam. Ale nie mogę kogoś do niczego zmusić. I ileż w końcu można próbować? Ja staralam się od samego początku, od początku znajomości, to zawsze ja wychodziłam z inicjatywą i zmuszalam do rozwiązywania problemów; szkoda, że w momencie, kiedy przyszła kolej na tę drugą osobę do wykazania odrobiny inicjatywy, pokazania, że jej zależy, do cholery, to wszystko się spieprzylo.

Pamiętajcie, drogie dzieci, że nieporozumienia są po to, żeby je wyjaśniać i naprawdę nie można ich "przeczekiwać". To najgłupsze, co można wymyślić. Nieporozumienia wyjaśniać, problemy rozwiązywać, i to jak najszybciej. O relacje dbać. Wtedy mają szansę przetrwać. I być calkiem szczęśliwe.

love sucks.