28 czerwca 2010

Nie lubię tego, nie lubię, gdy wiem, że powinnam coś wreszcie napisać na tym blogu, ale akurat weny brak ! Żadnych odkrywczych myśli, żadnych głupot do podzielenia się ze światem również.

Nic nowego. Wakacje, wstaję sobie, kiedy się obudzę, czyli o siódmej na ogół i mam dużo czasu na czytanie. Większość tego czasu spędzam przy komputerze, ale nie myślcie, że plany nadrabiania książkowych zaległości poszły się bujać. Oczywiście, że nie. Kosiarza już skończyłam, teraz czytam Kolor Magii, a następnie będzie Czarodzicielstwo. Olać kolejność. Zresztą, to chyba nie ma znaczenia.

Wreszcie mam też czas na dłuższe, sportowe spacery, czytaj próby złamania sobie kręgosłupa robiąc mostki i stanie na rękach w parku. Yeah, mam całe dwa miesiące, w końcu się uda ! Praktykuję też bezpieczniejszą formę aktywności, to jest spacery w centrum i zwiedzanie wszystkich tych kawiarni, w których jeszcze nie byłam. Zwiedzanie oczywiście nie w samotności ♥

Trzymając się tematu, podzielę się z Wami wspaniałym komiksem, jaki znalazłam; wspaniałomyślnie tylko jednym, chociaż znalazłam ich ostatnio sporo i uważam, że wszystkie są co najmniej genialne. Ten, mistrzowsko ukazuje sposób, w jaki ostatnio zamawiałam koleżance kawę w Coffee Heaven. Mam nadzieję, że tamta dziewczyna zza baru żyje.


Starbucks by ~hunsonisgroovy on deviantART


No i proszę, przy braku weny i tak udało mi się wyprodukować tyle, żebyście się zmęczyli czytaniem, kto wytrwał. 

xoxo :)

17 czerwca

`



Hello

Wróciłam, Polska się cieszy, wiem :)

Jak było w Hiszpanii? Cóż, gorąco, zbyt dużo słońca, Hiszpanie brzydcy i głośni, pamiątki znudziły mi się po trzech dniach (wszędzie takie same, a mnóstwo ich okropnie), pocztówek ładnych brak i generalnie - wycieczka z grupą, najpierw ganianie po milionie zabytków i muzeów dziennie, oczywiście na piechotę, a potem kilka dni nic nie robienia. Niczego co chciałam, oczywiście nie mogłam zobaczyć, ale za to w miejscowości Ronda spędziłam godzinę i 10 minut w McDonals'ie, bo nie mogliśmy chodzić sami, tylko w grupkach, a zainteresowania mojej ówczesnej grupy ograniczały się właśnie do jedzenia. Innych grup zresztą też.
A tymczasem moje zainteresowania były nakierowane na wypicie normalnej kawy, czego w Hiszpanii brak. Niby zachód, a Starbucks tylko na lotnisku. Tak - Starbucks - kiedyś był dla mnie tylko sieciówką - ale w Hiszpanii stał się niespotykanym luksusem i marzeniem, bo w normalnych kawiarniach, o czymś takim, jak sensownej wielkości kubek na wynos, nie słyszeli.

Dobra, koniec, nie chce mi się już.

Jedna dobra rzecz tam, to że w hiszpańskich sklepach jest realnie taniej, niż w Polsce. Inna sprawa, że na przykład w Stradivariusie, nic szczególnie ciekawego nie było, ale za to w Zarze były sweterki. Taniej niż u nas na przecenie.

I love Poland

Cieszę się, że wróciłam do Polski, do brzydkiej pogody, do problemów, powodzi, wyborów, komarów, jedynki z matmy itd.
I że nie opaliłam się za bardzo, nie znoszę tego.

Nie mogę uwierzyć, że to jeszcze tylko kilka dni chodzenia do szkoły, a potem wakacje. Koniec zerówki, 18 godzin hiszpańskiego w tygodniu i świętego spokoju. Od przyszłego roku wszystkie normalne przedmioty + parę godzin hiszp, kultury, geo i historii Hiszpanii. Jaką oni w ogóle mają kulturę? No chyba kino.

No i koniec ze spotykaniem pewnej osoby codziennie, na luzie, a za to początek wydawania ogromnych sum na kawę i papierosy, żeby móc się z nią spotykać całe wakacje. Jakby już teraz nie były ogromne (na lotnisku w Maladze - 4,60 euro najdroższa kawa, tak w razie gdybyście kiedyś reflektowali, to uprzedzam).

---

Przemyślałam głęboko, a miałam na to dużo czasu, bo zostałam zawołana na obiad, czy rozwijać powyższą wypowiedź, która być może niektórym dała do myślenia. Ostatecznie doszłam do wniosku, że będzie dobrze, czysto informacyjnie, żeby już nie było pytań, wyjaśnić.
Otóż wspomniana wyżej osoba jest dziewczyną. Jestem bi, ona też. I nie, nie jest to tygodniowa przygoda, czego jestem pewna, biorąc pod uwagę, że trwa już miesiące.

---

Generalnie naprawdę nie chcę końca roku. Nie pojmuję tego, jak pędzi moje życie. Aczkolwiek przyszłość może mieć swoje plusy. I minusy. Stawiam na to pierwsze. Naprawdę myślę, że coś mogłoby mi wreszcie w życiu na serio wyjść.

Wkurza mnie, że ciągle łamią mi się paznokcie. Wiem, to ważna informacja. Cóż, chciałabym popisać sobie jeszcze trochę głupot, ale wzywa mnie matematyka. Od jutra święty spokój, zakładając, że zaliczę. Święty spokoju, nadchodzę !

peace!